Pierwsze co zrobiłem po obudzeniu się - wszedłem na Instagrama. Zalogowałem się na moje anonimowe konto. Wyczaiłem nowe zdjęcia moich starych znajomych. Wszedłem na jedno z nich. Na zdjęciu mój dawny kumpel Bartek pokazywał swoje zafarbowane na niebiesko końcówki włosów w szkole. U nas w szkole zakazane jest farbowanie włosów i korzystanie z telefonu. Napisałem mu:
Chcesz się popisać, głupku? Wyglądasz okropnie. Najładniej by ci było bez włosów :D
Z małym uśmieszkiem na ustach wstałem. Pierwsze co, przebrałem się. Zwykła, jasna koszulka i dżinsy. Tyle mi wystarcza, jeśli chodzi o lekcje. Zszedłem na dół. Czekała już na mnie mama.
- Cześć, mamo. - przywitałem się.
- Dzień dobry, Kacperku - Uśmiechnęła się do mnie. - Jak noc?
- Dobrze. - Usiadłem przy stole, na którym czekała jajecznica. - Tata ma nockę?
- Tak, kochanie.
Zacząłem jeść. Mama pocałowała mnie w czoło i przyszykowała się do wyjścia. Tak to szybko poszło, że nawet nie zauważyłem, jak się ze mną żegnała. Samotnie dojadłem jajecznicę i pomyłem. Wziąłem plecak i ruszyłem na przystanek.
Jak do niego dotarłem, miałem jeszcze dużo czasu nim przyjedzie mój autobus. Samotnie stałem na przystanku, oglądając się, czy ktoś przychodzi. Po kilku minutach jedyna osoba, która przyszła, to jasnowłosa dziewczyna gdzieś w moim wieku. Chwile mi się przyglądała.
- Jesteś tym chłopakiem, z którego się śmieją? - spytała się.
Pot obleciał moje ciało. Bałem się, że jak jej przytaknę, to też będzie mnie wyzywać, a jednak to zrobiłem.
- Mam na imię Karolina. - przedstawiła mi się.
- Kacper. - odparłem.
- Dlaczego się z ciebie śmieją?
Nie chciałem odpowiadać, więc udawałem, że nie słyszę.
- Chodzisz do ósmej C? - zapytała.
- Nom. A ty?
- Ósma B. Mam z dziewczynami z twojej klasy W-F. Są dość miłe, w porównaniu do osób z mojej klasy. U mnie nawet chłopacy plotkują...
- U mnie tylko dziewczyny. Tylko o sprawach miłosnych. W naszej klasie są z cztery pary. A w mojej klasie "para" oznacza "dziewczyna i chłopak są przyjaciółmi", choć dla chłopaków wystarczy, żeby kolegować się z dziewczyną. Wtedy od razu jest się parą.
- Tak chyba jest w każdej klasie.
Nawet nie zauważyłem kiedy podjechał nasz autobus. Bez słowa do niego wsiadłem.
***
Zanim wszedłem do szkoły podeszła do mnie grupka chłopaków. Na czele nich stał Bartek.
- Nasza ruda wiewiórka przyszła do szkoły. - powiedział głośno, by wszyscy wokoło to usłyszeli. Kilka osób się odwróciło.
- Aha. - mruknąłem, próbując ich ominąć. Jakiś blondyn zastawił mi drogę i popchnął. Upadłem na chodnik.
- Nasza mała wiewiórka jest taaaka słaba. Jak mi szkoda. - Bartek uśmiechnął się sarkastycznie. Jego chłopacy cicho zachichotali.
Wstałem, ignorując ich. Zaczęli mnie wyzywać od słabeuszy. Czułem jak tracę nad sobą panowanie. Uderzyłem w jednego z nich, ale nie trafiłem. On mi się odwdzięczył i przywalił w twarz. Do oczu napłynęły mi łzy.
- Przestańcie!
Ktoś stanął przed mną. Rozpoznałem Karolinę. Oszołomiony, cicho płakałem.
- Przestańcie, on wam nic nie zrobił!
- Skąd niby wiesz? - spytał się Bartek.
- Bo taka miła osoba jak on nie mogłaby czegoś wam zrobić.
Bartek się zaśmiał.
- Miła? Durna i fałszywa. Wiesz, że zdradził moją tajemnice?
- To nie byłem ja, tylko Marek! - krzyknąłem.
- Gadaj tak dalej, i tak ci nie uwierzę.
- Ja mu wierzę. - odparła Karolina.
- To mu wierz.
- Wiesz, że nawet, jeśli bym mu nie wierzyła, to i tak bym go broniła?
Bartek parsknął śmiechem.
- Dlaczego niby? - zapytał się.
- Bo to nie powód by go wyzywać. Od dziewczyn z jego klasy wiem, że znęcacie się nad nim od ponad pół roku. To co robicie nie jest dobre. On wam się za to odpłaci!
- Wtedy znów dostanie z liścia. I znów ten słabeusz się popłaczę...
- On nie jest słabeuszem! Ja po takim czasie znęcania się bałam się chodzić do szkoły!
- Czyli go bronisz tylko dlatego, bo jest ci go żal?
- Nie. Po prostu wiem jak to boli. I wiesz co jeszcze wiem? Że jesteś okropny!
Karolina odwróciła się i spojrzała na mnie. Posłała mi uśmiech i odeszła.
- Masz szczęście, że ktokolwiek ciebie broni, słabeuszu. - powiedział mi Bartek i odszedł.
Dzwonek dał znać, że czas na lekcje. Mimo, że trochę się rozpadało, dalej stałem na dworzu. Kilka minut później wszedłem do szkoły.
***
- Dzisiaj na lekcji będziemy rozmawiać o przemocy.
Po długim dniu w szkole lekko przysypiałem, jednak słowo "przemoc" trochę mnie rozbudziło. Pani włączyła nam prezentację o przemocy. Pojawiła tam się cyberprzemoc.
- Cyberprzemoc to przemoc w Internecie. Cyberprzemocą może być wysyłanie zdjęć dla kogoś obraźliwych czy obrażanie w komentarzach. Jest ona karalna tak samo, jak przemoc w świecie rzeczywistym. W Internecie nie jesteśmy anonimowi.
Ostatnie słowa powtórzyłem sobie w duchu. W jednej chwili w mojej głowie pojawiły się wszystkie moje niemiłe komentarze. Wziąłem głęboki oddech by o tym nie myśleć.
Pani skończyła prezentować i spytała się, czy mamy jakieś pytanie. Podniosłem rękę.
- Jak ktoś kogoś obraża w realu, to jak osoba obrażona zacznie hejtować tamtą osobę w Internecie, to też będzie ukarana?
- Tak, będzie. Nikt nie ma prawa obrażać innych.
Wziąłem kolejny oddech. Miałem wrażenie, że moje serce zaraz wybuchnie. Jak tylko skończyła się lekcja, pobiegłem do domu.
***
Wszedłem do domu.
- Cześć, mamo! - przywitałem się, ściągając kurtkę.
- Cześć, Kacper. Jak w szkole? - spytała się.
- Dobrze. - Usiadłem przy stole. - Możemy chwile pogadać?
- Oczywiście! - Dosiadła się.
Opowiedziałem mamie o dzisiejszej lekcji wychowawczej. Z trudem powiedziałem, jak chłopacy się ze mnie śmieją i o tym, jak ich hejtuje w Internecie. Popłakałem się na końcu z myślą, że mama mnie za to ukara.
A jednak mnie przytuliła.
- Porozmawiam o tym z wychowawczynią. Ile to już trwa?
- Pół roku. - odparłem ze łzami w oczach.
Poważnie skinęła głową.
- Obydwoje się przeprosicie i te błędne koło się skończy.
***
Na matematyce zostałem poproszony przez panią psycholog do jej gabinetu. Czekał tam na mnie Bartek. Na jego widok poczułem jak mój brzuch ściska się. Milczeliśmy. Psycholog się na nas popatrzała.
- Każdy z was zrobił coś złego drugiemu. Teraz podajcie sobie ręcę i przeproście się.
Obydwaj podaliśmy sobie ręce i mruknęliśmy "przepraszam". Psycholog odesłała nas do klas.
Od tamtej pory nie było między nami żadnego konfliktu. Jednak zastanawia mnie jedno. Nigdy więcej nie spotkałem się z Karoliną. Co z nią jest?
Cześć, tutaj WritingGirl! Ostatnio mnie nie było, bo nie miałam weny, ale powracam z nowym opowiadaniem! Inspirowane prawdziwym życiem ;) Dla ciekawskich - 6398 znaków.
Do zobaczenia!
WritingGirl
Komentarze
Prześlij komentarz